poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wash separately.

 T-shirty, które Wam dziś pokażę długo czekały na swoje 5 minut na blogu. Zostały zrobione dla dwóch różnych osób, za to nawzajem sobie bliskich, nie miałam więc serca rozdzielać koszulek na dwa posty :) Proces tworzenia obu był, wbrew pozorom, bardzo zbliżony, głównie za sprawą niesubordynowanych słoików z farbą, która wylewała się na materiał, gdy tylko nie patrzyłam. Ale teraz, gdy uratowane już zostały obie koszulki, para dżinsów, obicie kanapy i parkiet w salonie, można spokojnie zaprezentować efekt końcowy. Mam nadzieję, że dla użytkowników koszulki są łaskawsze :D






Ps. Pozdrowienia dla B i P ;)

sobota, 10 grudnia 2011

Szaro, ale nie buro - prototyp.

 Kupiłam mnóstwo filcu i wariuję na jego punkcie, więc jeśli nie lubicie tego materiału, nie zaglądajcie tu przez jakiś czas :P
 Od pewnego czasu siedziała mi w głowie taka kopertówka, a kiedy już miałam filc, nic nie mogło mnie powstrzymać przed jej uszyciem. Nawet Łucznik mojej mamy, który mnie nie toleruje (niektóre partie wymagały maszynoszycia, reszta wydźgana ręcznie). Mama po rzuceniu kilku gróźb karalnych i założeniu nowej igły pozszywała podszewkę i klapę, za co dziękuję w pokłonach :*




 
 Zdjęcia nie powalają jakością, toteż dodam, że filc jest stalowoszary, plamki w rzeczywistości bardziej kolorowe, a podszewka wściekle żółta, choć tu wygląda na blado-żadną. Jeśli zajdzie potrzeba zwiększenia nieco metrażu, można rozpiąć zatrzaski po bokach (w przeciwnym razie mieści się w niej tylko komórka).
 Ostrzegam, że to jedynie pierwsza próba i prawdopodobnie będzie ich więcej ;D

poniedziałek, 28 listopada 2011

Wykopalisko

Głowa pełna pomysłów, tylko brakuje dnia pomiędzy sobotą a niedzielą. Jako że nie zdołałam przez miniony weekend (choć spędzony w domu) stworzyć nic godnego uwagi, prezentuję ostatnią rzecz spośród tych wykonanych kiedyś. Pierścionek zrobiony pewnego wrześniowego wieczoru, tradycyjnie - bez planu, na dziko, co zaowocowało faktem, że jedni na jego widok piszczą z zachwytu, a inni z dezaprobatą kręcą głową. A wy?



sobota, 12 listopada 2011

Kaboszonowe szaleństwo

 Pamiętam, że bardzo zazdrościłam jednej koleżance w przedszkolu naszyjnika z Barbie. Nawet próbowałyśmy z siostrą zrobić podobny z broszki mamy, ale Barbie wycięta z jakiejś gazety cały czas wypadała (nawet na ślinę nie chciała się trzymać :P), a agrafka dźgała mnie w dekolt :( Teraz odbijam sobie wszystkie te cierpienia produkując przywieszki z czym tylko chcę. A nawet breloczki. Co więcej, nic z nich nie wypada! Szkoda, że na Barbie jestem już za stara. But Marilyn will also do ;)



niedziela, 6 listopada 2011

From denim with love...

Jako że powinnam w tej chwili dokonywać skomplikowanych chemicznych obliczeń (a nie mam pojęcia,
co robię), postanowiłam zachować się jak prawdziwy student i odłożyć to na później. W zamian za to wstawiam zdjęcia jeansowych broszek wykonanych ze skrawków skracanej spódnicy mojej mamy. Odkryłam,
że materiał jest bardzo przyjazny wszelkiej obróbce, trzeba jedynie uzbroić się z wielką igłę, mocne nici
i takież nerwy. Jeśli ktoś ma delikatne palce powinien ponadto przyoblec przynajmniej jeden z nich
w naparstek, aby uniknąć nadźgnięcia się na niedźgający na ogół koniec iglicy.



 Tę akurat (cytując babcię Monię) lekko "popruło" na brzegach, ale dzięki temu wygląda nieco bardziej nonszalancko, czyż nie?


wtorek, 1 listopada 2011

Druciane (s)twory

 W zasadzie nie tyle druciane, co poplątane z drutem. Nie chcę tu uchodzić za specjalistkę od wire wrappingu, bo nie mam o nim zbyt rozległego pojęcia, nie wspominając już o doświadczeniu w tej dziedzinie. Wszystko plątane metodą starych komanczów, tudzież (jakby rzekł pewien mój znajomy, którego serdecznie pozdrawiam) starych rumuńskich górali. Ale jeśli tylko nauczę się jakichś bardziej wyrafinowanych sztuczek, nie omieszkam się tu nimi pochwalić ;)





środa, 26 października 2011

Filcoszki...

...czyli z filcu broszki. Zachwycona soczystymi kolorami dostępnego w sklepach z półfabrykatami filcu, kupiłam na próbę kilka kuleczek i zrobiłam broszki (niestety tylko trzy). Już nie mogę się doczekać, aż złożę następne zamówienie, tak mi się te "puchatki" spodobały. Są bardzo miłe w dotyku i jakoś tak pasują na jesień i zimę, jak myślicie?





niedziela, 23 października 2011

Malowane, ale nie dzbanki

 Kto mnie choć trochę zna, ten wie, że lubię sobie sama wymyślić coś autorskiego, ograniczając użycie gotowców do niezbędnego minimum (kto nie umie? ja nie umiem? :P - ta buta mnie kiedyś zgubi). Dlatego też bawię się czasem w ręczna malowanie kolczyków i innej biżuterii, narzekając przy tym ile wlezie i klnąc na czym świat stoi. Lepsze i gorsze skutki owych działań widoczne na załączonych obrazkach :D







środa, 19 października 2011

Urodzinowe Żabsko

 Padam na kolana i błagam o wybaczenie za zaniedbanie bloga. Okazało się, wbrew wszelkiej logice, że  studiowanie zajmuje jednak nieco czasu :P

 Przechodząc zaś czym prędzej do rzeczy prezentuję Wam moje ostatnie dzieło tekstylno - malarskie (tekstylia ze sklepu, malunek autorski wykonany na specjalne zamówienie Asi, (klick) na urodziny jej KsięciaZbajki). Tematykę niewtajemniczonym pozostawiam do swobodnej interpretacji :D Marcinowi, do którego trafiła koszulka, z okazji "oczka" przesyłam mocno spóźnione "sto lat" ;)



czwartek, 29 września 2011

Ciastka megałatwe, ps. "brzydkie ale dobre"

Przez ostatni miesiąc zrobiłam je chyba ze sto razy. Idealnie poprawiają humor (każdemu, bo każdy je uwielbia), robi się je w kwadrans, a na dodatek składniki zawsze są w domu! Tutaj możecie je obejrzeć,
a w dziale "do zjedzenia" znajdziecie dokładny przepis, z którym z pewnością sobie poradzicie, skoro
nawet ja osiągnęłam poziom advanced :)


środa, 28 września 2011

"Okiełznywacz toaletkowy"

Pragnę przedstawić przyrząd do zaprowadzania porządku na półce.
Jako posiadaczka niezliczonej ilości lakierów do paznokci i garstki kosmetyków kolorowych nie potrafiłam okiełznać rozgardiaszu na toaletce. Zakupiłam więc w minikomodę w Ikei za śmieszne pieniądze (uwielbiam Ikeę, mówiłam już?), "opaprałam" ją farbą do ścian, obkleiłam serwetką i pokryłam resztką lakieru do decoupage'u. Szafeczka idealnie pomieściła moje skarby kosmetyczne i "stał się porządek".


A tak prezentuje się na zaaranżowanej do roli toaletki półce sosnowego regału.
Regał zresztą też mojego projektu, wykonany przy znacznej pomocy taty, gdy jeszcze młodszym stolarzem byłam :P Nie żebym teraz była starszym.

piątek, 23 września 2011

Znowu kandelabr???

Jak łatwo można zauważyć, mam niejaką obsesję na punkcie starych żyrandoli ;P Jakże mogłabym nie zrobić takiego do noszenia na sobie? Np. w formie naszyjnika... Poszło na to sporo koralików, drutu i dwie godziny pracy, ale chyba faktycznie wygląda jak kandelabr?



środa, 21 września 2011

Audrey

Kolejny odkurzony rysunek (co widać u dołu obrazka :P). Nie jest doskonały, ale chciałam Wam go pokazać, bo to jeden z moich pierwszych portretów i mam do niego pewien sentyment :)


wtorek, 20 września 2011

Kandelabr

W porywie wakacyjnych robót remontowo-budowlanych wpadłam na szalony pomysł naniesienia na ścianę jakiegoś ozdobnika. Od początku marzył mi się cień starego żyrandola. Nie znalazłszy żadnego satysfakcjonującego mnie gotowego produktu, postanowiłam wykonać go samodzielnie. I pewnie nie zdziwią Was moje wnioski: Jeśli dysponujecie kawałkiem brystolu, nożem introligatorskim i ołówkiem, nie musicie wydawać fortuny na żadne szablony. Jeśli znajdziecie do tego niedrogą, a miłą oku farbę akrylową to okaże się, że ozdabianie ścian wcale nie musi rujnować portfela!



Ja mój szablon umieściłam nad łóżkiem, pod samym sufitem, sprawia więc wrażenie prawdziwego cienia!


Spod ołówka panie

Pierwszy post rysunkowy. Prezentuję tu stosunkowo zamierzchłe "stworzenia", ale na początek wystarczy. Pozdrawiam serdecznie profesjonalne i cierpliwe panie modelki (może tu kiedyś zabłądzą ;))


poniedziałek, 19 września 2011

Pierwsze koty... czyli bransoletki ze sznurka

Na początek - bransoletki. Kiedy zobaczyłam w sklepie z koralikami te metalowe dyndające "cosie" wprost nie potrafiłam się powstrzymać, żeby do czegoś ich nie wykorzystać. Oto efekty ;)







Witajcie na moim blogu!

Jeśli tu trafiliście, to prawdopodobnie interesuje Was rękodzieło i/lub sztuki plastyczne i/lub łatwe gotowanie i/lub należycie do moich krewnych i znajomych. Czyżbym miała rację?
Cokolwiek Was tu sprowadziło, życzę miłego oglądania. A jeśli moje posty dostarczą Wam przydatnych informacji tudzież po prostu umilą czas, będzie to dla mnie źródłem dzikiej satysfakcji. Pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce!
Fenelopa :)